Recenzja ultralekkiego namiotu Naturehike – chińskie nie znaczy gorsze!

Wiecie, że naprawdę ciężko w Polsce znaleźć namiot poniżej 1,5 kg? Przekopałem wszystkie sklepy internetowe i znalazłem jedynie kilka sensownych propozycji, lecz w większości przypadków cena nieco przewyższała mój zaplanowany budżet. Namioty o takiej wadze i sensownych parametrach kosztują około 1200-1500 zł. Wielokrotnie przekonałem się już, że za jakość się płaci, ale tym razem niestety były to trochę zbyt wysokie progi. Nieco zrezygnowany, zacząłem godzić się z myślą, że na samotną wyprawę będę zmuszony dźwigać mojego niespełna 3 kilowego Trolla Fjorda Nansena (swoją drogą, znakomity namiot). W tym momencie zwątpienia natrafiłem na wzmiankę o chińskim namiocie, który oferował niesamowite parametry w stosunku do ceny. Produkt zachodnio brzmiącej marki Naturehike znalazłem na „chińskim Amazonie”, czyli Aliexpress. Prezentował się faktycznie pięknie: waga poniżej 1,5 kg, samonośność i niewielkie rozmiary za 100$? Po przeczytaniu bardzo pozytywnych opinii postanowiłem zaryzykować. Złożyłem zamówienie i nastawiłem się na 3-4 tygodniowe oczekiwanie na paczkę.

Recenzja – Dotknij Boga, czyli o ubogiej twarzy polskiego Kościoła

Nieco ponad tydzień temu do mojej skrzynki wpłynął nietypowy mail – propozycja zrecenzowania książki. Nie miałem nigdy do czynienia z tego typu sytuacją więc ochoczo zareagowałem na sprawę. W mailu, nowa pozycja Patryka Świątka (z bloga Paragon z Podróży) została opisała w taki sposób:

 

[…] Jego celem było odwiedzenie wspólnot kościelnych i świeckich, o których nie usłyszymy w mediach. Patryk poznał ludzi, którzy celowo ukryli się przed światem, a ich praca nie jest na pokaz. Podczas podróży udało mu się dotrzeć  nawet do wspólnot, do których nikt z zewnątrz nie ma dostępu (wspólnota Cenecolo, Barka), gdzie pukał, prosząc o nocleg i jedzenie.

 

Tematyka religijna jest mi bardzo bliska, więc byłem bardzo ciekaw, co Patryk ma do zaoferowania w tym temacie. Chętnie przystałem na propozycję współpracy i kilka dni później w mojej skrzynce pocztowej wylądował świeży, recenzencki egzemplarz, którego okładka krzyczała: „Dotknij Boga”.