Ałtaj 2017 – Przełęcz Czike-Taman

Z Czemala wyjechałem o 10.30 i po godzinie byłem w Ust-Siemie. Niestety, po poprzednim słonecznym dniu nie pozostał ślad i niebo szczelnie zakrywały chmury z których od czasu do czasu sączyła się mżawka. Z tej krótkiej przejażdżki w mojej pamięci utknął jeden osobliwy obraz – osioł w pomarańczowej czapce, skubiący trawę przy drodze. Osioł w czapce, dobre sobie.

Moim kolejnym dużym przystankiem miała być najwyższa góra Ałtaju – Biełucha, wznosząca swój ośnieżony szczyt na wysokość ponad 4500 metrów. Nie łudziłem się, że dotrę tam w ciągu jednego dnia, ale jakiś plan i punkt zaczepienia były, co w zupełności mi wystarczyło.

Ałtaj 2017 – Czemal i Jeziora Karakolskie

Poranek nieco mnie zaskoczył – nie było wody. Pozytyw był taki, że zorientowałem się zanim poszedłem na dwójkę.

W końcu czekał mnie autostop. Chciałem dostać się do Czemala, niedużej wioski będącej turystycznym centrum Ałtaju. Łapać zacząłem w Majmie. Pierwszą podwózkę złapałem do wioski Manżerok a drugą prawie do samej Ust-Siemy. W obu przypadkach nie czekałem długo, około 15-20 minut. Kilka kilometrów przed Ust-Siemą, gdzie od Czujskiego Traktu odchodzi droga do Czemala złapałem już ostatnią okazję. Bigiet, rodowity Ałtajec o pucołowatej twarzy wcale nie planował jechać tak daleko. Przeciwnie, jego droga wiodła w zupełnie innym kierunku. Usłyszawszy mój plan, postanowił jechać ze mną i pokazać co nieco na miejscu.

Ałtaj 2017 – Gornoałtajsk

Po nieco ponad 9 godzinach jazdy autobusem, co jak na rosyjskie warunki nie jest aż tak długo, postawiłem swoją stopę w Górnoałtajsku. Czujski trakt, póki co nie porywa. Przez 450 kilometrów krajobraz został zdominowany przez pola, lasy i pagórki. Większe wypiętrzenia zaczęły być zauważalne dopiero 20-30 kilometrów przed Górnoałtajskiem.

Ałtaj 2017 – Nowosybirsk

Powiem Wam, że Rosja uzależnia. Przyciąga swoimi przepastnymi, nieskończonymi przestrzeniami. Już trzeci raz dane mi było pojechać do tego kraju, a po raz drugi samotnie. Plany miałem zgoła inne niż ostatnio. Nie szukałem samotności podczas 10 dniowej wędrówki po dzikich syberyjskich górach ani hardkoru, który połechta moje ego. W zasadzie niczego nie szukałem, i zdaje mi się, że właśnie to było kluczem do tej podróży. Zaplanowałem z grubsza trasę przejazdu, z miejscami które chciałem odwiedzić. I tak wiedziałem, że zdany będę na łaskę marszrutek albo ludzi którzy łaskawie zdecydują się mnie podwieźć.

Rosja – Siewieromujsk

XX wiek to dla Rosji fascynująca, choć brutalna, historia walki człowieka z przyrodą. W imię wielkiej komunistycznej Rosji, ludzie zostali rzuceni w syberyjską otchłań aby budować nowy, wspaniały socjalizm. Nie lada było to wyzwanie, zasiedlić terytoria większe od Europy, i oddalone o kilka tysięcy kilometrów od Moskwy. Mimo to, ludzie niesieni euforią towarzyszącą chyba każdemu odkrywcy i pionierowi, docierali na najdalszą północ, na daleki wschód, oraz w jedne z najzimniejszych rejonów na ziemi. Wszystko po to by budować potęgę kraju, wypełniać polecenia nieomylnej partii, ale także po to, aby zaspokoić potrzeby romantycznej, rosyjskiej duszy.

Siewierobajkalsk – serce północnego Bajkału

Siewierobajkalsk od razu mi się spodobał, jak tylko tu przyjechałem. Wysiadłszy z pociągu, przywitał mnie tutejszy symbol, czyli budynek dworca. Jeśli się na niego dłużej popatrzeć, można w jego kształcie rozpoznać żagiel. Lata świetności ma już za sobą ale sama stacja nadal pozostaje jednym z największych na magistrali BAM. Choć z pozoru jest to kolejna sowiecka mieścina z paskudnymi blokowiskami, ja odnalazłem tu coś, co ciężko zdefiniować słowami. Najlepiej do moich odczuć pasuje powiedzenie, że „poczułem tutejszy klimat”. Małe lokalne targowisko, kilka knajpek przy dworcu, stragany zastawione omulami i bamboszami, a do tego piękne położenie wśród gór, nad samym brzegiem Bajkału, nadaje temu miejscu coś bajkowego. Prowincjonalizm, romantyzm, przyroda – tym tutaj oddychałem. Przewodniki powiedzą, że nie ma tu nic ciekawego. Ja powiem, że jest całe mnóstwo ciekawych rzeczy!