Ałtaj 2017 – Dolina rzeki Katuń

Jak powiedziałem, tak zrobiłem. O 7 rano ogarnąłem się na dobre i poszedłem na powrotną marszrutkę aż do Czujskiego Traktu. Załapałem się niemal od razu i za opłatą 1000 rubli zająłem miejsce na pokładzie. Poznałem gościa który wracał z Biełuchy z kiepskimi wrażeniami. Śnieg, deszcz i chmury to jedyne co tam zastał.

Marszrutka, jak to ona, w cholerę niewygodna. Jednym z pasażerów była babuszka-Ałtajka. Kiedy przez telefon świergotała swoim lokalnym dialektem myślałem, że parsknę ze śmiechu. Nie dość, że samo brzmienie języka zakrawało na żart to jeszcze jej piskliwy głos, jak u dwunastoletniego chłopca przed mutacją, dopełniał tej komedii. Nie chciałem jednak narażać się na gniew duchów więc zachowywałem kamienną twarz.