Polskie Tatry zimą

Po dwóch latach nieobecności w naszych pięknych polskich górach, uznałem, że czas przerwać tę niechlubną passę i wrócić tam zimową porą. Zaplanowaliśmy wyjazd na przedłużony weekend za sprawą święta Trzech Króli. Początkowo mieliśmy iść połazić w Tatrach Zachodnich, ale jak to w życiu bywa, nie zawsze jest tak jak by się chciało. Miejsc w schroniskach już nie było więc pozostało nam jechać w miejsce, które nigdy nas nie zawiodło, czyli do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Tam, nawet w przypadku braku miejsc, moglibyśmy bez problemu przekimać się na podłodze.

Już na dwa tygodnie przed wyjazdem monitorowałem pogodę. Komunikaty były nieubłagane – mróz, i to nie byle jako. Miało piździć jak w przysłowiowym Kieleckiem, ze słupkami rtęci wskazującymi gdzieś między -20 a -30 stopni.  Rzadko miewam do czynienia z takimi temperaturami, a tym bardziej w górach. W dodatku dzień przed wyjazdem ogłosili lawinową trójkę i nasze myśli zaczęły się godzić ze spacerami wzdłuż doliny i długimi godzinami w schronisku. W takich warunkach to można by robić aklimatyzację przed Himalajami. Ale słowo się rzekło i w czwartek wieczorem ruszyliśmy na spotkanie z żywiołem.