Koszty życia w podróży – na miejscu i w drodze

Myślę, że ten temat może zaciekawić wiele osób. Każda osoba planująca, lub marząca o podróży, w pewnym momencie dochodzi do kwestii finansowej. To bardzo rozległy temat i przy pytaniach o koszty podróży, należy najpierw dodać nieśmiertelne: „To zależy”. Po prostu nie da się konkretnie i jednoznacznie odpowiedzieć, bo ile osób, tyle wymagań. Nie będę się zatem silił na odpowiedź, lecz po prostu zaprezentuję Wam jak kwestia finansowa wygląda u nas. W celach poznawczych zaprezentuję nasze koszty na przestrzeni dwóch miesięcy, podczas których podróż miała różny charakter. W listopadzie byliśmy stacjonarni. Wynajęliśmy domek na tajskiej wyspie – Lancie, natomiast między 10 grudnia a 10 stycznia (wyłączam 10 dniowy okres w ośrodku medytacji) dalej zwiedzaliśmy Tajlandię, a następnie Malezję, Singapur i Kambodżę, czyli innymi słowy – byliśmy w drodze. Zapraszam do szczegółowego porównania kosztów, wraz z opisem w jakich warunkach sypialiśmy, gdzie jedliśmy, czym jeździliśmy oraz z jakich rozrywem korzystaliśmy. Myślę, że to może dać całkiem dobry obraz budżetu, jaki trzeba planować przed podróżą do tej części Azji.

Wszystkie dane są oparte o podróż w dwie osoby

Miesięczny koszt opcji stacjonarnej


wmiejscu3

Zaszalałem i stworzyłem taki oto wykres. Łącznie wydaliśmy 6423 zł, czyli około 215 zł/dzień, co z kolei przekłada się na 107 zł/osobę. Mając te podstawowe dane, przejdźmy do omawiania poszczególnych składowych całkowitego kosztu naszego miesięcznego pobytu na Tajskiej wyspie – Lancie:

Jedzenie na mieście

Za nasze jedzenie na mieście zapłaciliśmy w sumie 1254 zł. Wliczamy w to również przekąski i alkohol. Stołowaliśmy się głównie w lokalach z Tajskim żarciem i unikaliśmy miejsc, gdzie jednocześnie serwują dania kuchni europejskiej, ponieważ to podbijało ceny o co najmniej 20-30%. Raczej unikaliśmy ulicznego jedzenia i jadaliśmy w miejscach przyjaznych dla turystów. Od czasu do czasu pozwalaliśmy sobie na jakieś kulinarne szaleństwo, typu pizza lub inne dania europejskiej kuchni. Jedliśmy praktycznie zawsze 3 razy dziennie. Alkohol spożywaliśmy sporadycznie i przeznaczyliśmy na niego 120 zł z tej kwoty. 

Zakupy w sklepie

Na zakupy do przyrządzania własnego jedzenia poszło 516 zł. Zawierają się w tym wszystkie składniki które kupowaliśmy, aby przyrządzić sobie własne dania w naszym domku, czyli głównie owoce, owsiankę, chleb, przekąski, wodę i rzeczy do Tajskich dań, które nauczyliśmy się gotować podczas kursu. Kuchnia była niestety dość mała i pełna mrówek, więc nie gotowaliśmy tak często jakbyśmy tego chcieli.

Zakwaterowanie

Dzięki natknięciu się na knajpkę prowadzoną przez sympatyczną polską parę, udało nam się z ich pomocą znaleźć dość tani domek do wynajęcia. Za miesięczny wynajem domku, położonego 10 km od głównego centrum wyspy, zapłaciliśmy 1200 zł, z czego 200 zł trochę dorzucił Jaro, który w tym czasie był z nami przez jakiś czas na Lancie. Na wyspach wynajem jest drogi, to było najtańsze co udało nam się znaleźć więc warunki nie były zbyt oszałamiające. Z naszych rozeznań wynikało, że ceny rozpoczynają się od 1200-1500 zł, jeśli chce się coś większego niż bungalow.

Transport

Do transportu wlicza się miesięczny wynajem skutera, paliwo oraz jeden przejazd autobusem z Lanty do Surat Thani. Po odwiedzeniu kilku miejsc i negocjacjach, udało nam się wypożyczyć skuter za 300 zł. Jest to zdecydowanie najlepsza i najtańsza opcja na wyspę, szczególnie, że przejechanie 100 km kosztuje około 8 zł, więc nie ma w ogóle o czym mówić. A z racji, że nasz domek był 10 km od centrum wyspy, jeździliśmy sporo. Przejechaliśmy prawie 1500 km i wydaliśmy łącznie 505 zł (w tym 100 zł na autobus ostatniego dnia).

Aktywności

To był praktycznie nasz pierwszy miesiąc podróży i było kilka ciekawych rzeczy do zrobienia, więc nie żałowaliśmy a poza tym mieliśmy na tego typu rzeczy przeznaczoną dość znaczną część budżetu. Myśleliśmy jeszcze o nauce nurkowania, ale ostatecznie doszliśmy do wniosku, że w zasadzie za bardzo nas to nie kręci i odpuściliśmy. Zawrotna kwota 2532 zł rozeszła się na:

  • Miesięczne karnety na lekcje jogi – 900 zł
  • Dwudniowy kurs gotowania – 640 zł
  • Gala boksu Tajskiego – 160 zł
  • Wycieczki na pobliskie wyspy – 240 zł
  • Pamiątki i prezenty oraz wysyłka do Polski – 600 zł

Różne

Na całą resztę poszło trochę ponad 600 zł. Na kosmetyki, głównie kremy do opalania, poszły 62 zł. Usługa pralni, płatna zawsze od kilograma ubrań, na przestrzeni miesiąca kosztowała nas 48 zł. Musieliśmy też trochę doposażyć nasze mieszkanie i nieco doprowadzić do takiego porządku, jakiego chcieliśmy i tym samym na rzeczy „domowe” poszło aż 160 zł. Między innymi kupiliśmy sobie nowe koce, bo stare niesamowicie śmierdziały. Największym kosztem była naprawa telefonu, na którą wydaliśmy aż 250 zł. Jeszcze do telefonu kupiliśmy pakiet internetowy, który kosztował 50 zł za 4,5 GB. Nie ustrzegliśmy się również przed zakupem kilku drobnych ciuchów, na łączną kwotę 46 zł.

Miesięczny koszt opcji mobilnej


podróż mobilna

Powyższą kwotę wydaliśmy podczas miesięcznej podróży po Tajlandii (10 dni), Malezji (8dni), Singapurze (3 dni) i Kambodży (9 dni) i Laosie (1 dzień). Łącznie poszło 7472 zł, czyli 250 zł na dzień, oraz 125/zł na osobę. Zamknęliśmy się dosłownie na styk z planowanym budżetem.

Jedzenie na mieście

Z racji tego, że nie mieliśmy kuchni, jedliśmy wyłącznie na mieście. Taka wygoda kosztowała nas w ciągu miesiąca aż 1921 zł, czyli trochę więcej, niż założone 60 zł na dzień.  Stołowaliśmy się w podobnych lokalach jak na Lancie, lecz w Singapurze oraz na Koh Lipe jedzenie było dużo droższe. Nieco częściej jedliśmy również w lepszych restauracjach, ale po miesiącu tajskiej kuchni, było to wielce wskazane. Najmniej na jedzenie wydawaliśmy w Malezji, najwięcej – rzecz jasna – w Singapurze. W tym okresie obchodziliśmy nowy rok, więc to również nieco podbiło koszty jedzenia. Przez większość czasu jedliśmy 3 posiłki dziennie, rzadko kupując coś w sklepie.

Zakupy w sklepie

Zakupy głównie sprowadzały się do przekąsek, lodów, owoców i napojów. Z reguły nie żałowaliśmy sobie i uzbierało się z tego aż 315 zł, całkiem sporo, jeśli weźmie się pod uwagę, że nic sami nie gotowaliśmy.

Zakwaterowanie

Siłą rzeczy, wszystkie noce spędzaliśmy w bungalowach, hostelach i gościńcach. Do poszukiwań używaliśmy stron booking.com albo agoda.com, lecz zdarzało się też, że szukaliśmy noclegu na miejscu. Tylko w Singapurze nocowaliśmy w hostelu, a poza tym zawsze szukaliśmy dwuosobowego pokoju, ponieważ wychodziło podobnie cenowo jak za dwa łóżka w wieloosobowym pokoju. Warto wspomnieć, że przez 3 noce mieliśmy darmowy nocleg w ramach couchsurfingu, a jedną noc spędziliśmy w autobusie. Tym samym, na noclegi łącznie wydaliśmy 1780 zł czyli około 70 zł za noc. Nasz standardowy budżet to 50 zł, ale z racji odwiedzanych krajów i drogiej wyspy Lipe, wyszło i tak nienajgorzej.

Transport

Transport to największy wzrost, względem opcji stacjonarnej. Główną winę za to ponoszą bilety lotnicze z Malezji do Kambodży, za które zapłaciliśmy 700 zł, ale również autobusy w Singapurze i Kambodży były dość drogie i czasem za przejazd płaciliśmy aż 100 zł od osoby. Z nietypowych rzeczy, na czas zwiedzania Angkoru, wypożyczyliśmy elektryczne skutery, za które zapłaciliśmy 70 zł. Poza tym, na krótsze dystanse musieliśmy polegać na tuk-tukach a w Singapurze na metrze. To wszystko złożyło się na wysoką kwotę 1853 zł.

Aktywności

Mając na względzie wysokie koszty transportu, noclegów i jedzenia, aby ratować nasz budżet musieliśmy zrezygnować z niecodziennych aktywności, na które poza tym nie było za bardzo czasu. Tym samym 503 zł poszło na:

  • Wejściówki do muzeów, (szczególnie Angkor, który kosztuje dramatyczne 70 zł/dzień)
  • Kino, które odwiedziliśmy dwukrotnie podczas pobytu w Kuala Lumpur
  • Wróżba u Chińczyka, który wyglądał na mędrca
  • Wjechanie na szczyt Menara Tower w Kuala Lumpur

Różne

Różne i różniaste rzeczy pochłonęły aż 1119 zł. Główny udział miały w tym wizy do Kambodży i Laosu, za które łącznie zapłaciliśmy trochę ponad 500 zł. Dzięki naszej głupocie musieliśmy również za karę zapłacić 200 zł, ponieważ przebywaliśmy w Tajlandii o 2 dni za długo. Na nowe karty i pakiety internetowe wydaliśmy 100 zł. Marta kupiła też trochę nowych ciuszków za 240 zł i musieliśmy tez dokupić kosmetyki, co wyniosło nas 63 zł.

 

Podsumowanie

Jak można było się domyśleć, siedząc przez miesiąc w jednym miejscu wydaje się sporo mniej, niż podczas ciągłej podróży. Na Lancie mogliśmy spokojnie zamknąć się w 4000 zł, gdybyśmy nie uczęszczali na dość drogie kursy, natomiast podczas podróży byłoby ciężko zejść poniżej 7000 zł. Można znaleźć duże oszczędności jedząc wyłącznie tanie uliczne jedzenie, ale szczerze mówiąc, nie było to dla nas realna opcja. Po kilku przypadkach, w których jedzenie było bardzo słabej jakości, albo co gorsza, omyłkowo dostawaliśmy lub wybieraliśmy coś z mięsiwem, mimo usilnych deklaracji wegetariańskich, zwyczajnie odpuściliśmy i stołowaliśmy się w lokalach z angielskim menu.

Przed wyjazdem szacowałem budżet na około 6000 zł miesięcznie, co w praktyce okazuje się wcale nie takie proste, ponieważ będąc w nowym miejscu, siłą rzeczy dużo więcej pieniędzy wydaje się na poznawanie nowych rzeczy, wejściówki i aktywności. Przecież nie będę skąpił na muzeum lub fajną atrakcję, bo kiedy będę miał okazję być tutaj następny raz? Fakt, życie tutaj może być tanie, jeśli by żyć jak miejscowi, lub w bardzo spartańskich warunkach. Przekonaliśmy się również o tym, że każda osoba to jest praktycznie podwójny koszt tego, co trzeba ponieść w pojedynkę.

Wszystko zależy od wymagań. Jeśli jedzie się na krótko można ścierpieć sporo niewygody, śpiąc w najtańszych hostelach, jedząc najtańsze żarcie i spędzając więcej czasu w jednym miejscu, lub podróżować autostopem.  My jednak jesteśmy zwolennikami umiarkowanego oszczędzania i staramy się znajdować balans pomiędzy ceną a wygodą. Sądzimy, że zazwyczaj nam się to udaje i jeśli nie jesteś backpackerem, powyższe kwoty powinny dość dobrze pokazywać, jaki budżet trzeba planować na przyjazd do Azji. Przypominam, że wszystkie koszta są podane dla dwóch osób.

O sztuczkach, które wykorzystujemy do mądrego oszczędzania w podróży, będziecie mogli niedługo przeczytać w osobnym wpisie.

Zdjęcie główne od kolobsek

podziel_sie

Jestem miłośnikiem podróży, Rosji i filozofii dalekowschodniej. Uważam, że w życiu najważniejszy jest balans. Uwielbiam książki i marzę o zbudowaniu w domu wielkiej biblioteczki. Nie wyobrażam sobie życia bez biegania na orientację. Ciągle szukam czegoś nowego.

5 Komentarzy

  1. Ziutasays:

    Świetny post. Jak czytałem różne podróżnicze blogi, to właśnie nikt nie opisał wydatków jakie poniósł.
    Jedno mnie rozbroiło – wróżba u chińczyk, ha ha, było się do mnie odezwać, to położyłbym wam karty za dobre słowo:p

    • Mariuszsays:

      Też właśnie odniosłem takie wrażenie, czytając inne blogi. Praktycznie nikt konkretnie nie pisze o kosztach podróży, a to są istotne i interesujące informacje. Wróżba i Chinola miała nieco przypadkowy charakter. Czytałem bardziej z ręki, ale nic odkrywczego nie powiedział, choć z kilkoma rzeczami trafił dość precyzyjnie.. 🙂

      • Ziutasays:

        Coś w tym jest. Póki kładziesz karty dla znajomych, to jeszcze można podejrzewać, że ich znasz, część możesz zaobserwować, część gdzieś zasłyszeć, ale kiedy kładzie się karty zupełnie obcej osobie i zaczynasz wyciągać rzeczy o których nie masz prawa wiedzieć, to już nie ma innej opcji jak uwierzyć w magię 🙂

  2. Świetnie, że w końcu ktoś opisał koszty podróży na podstawie własnych doświadczeń. Planuję własną podróż na wakacje, a nigdzie nie natknęłam się na konkretne słowa dotyczące tego, co istotne – kasy..

  3. Anonimowy odpowiem ci, że Żywiciel ma taki zawf3d, że ja Kura mogę siidezeć sobie w domu i pisać sobie bloga dla przyjemności. W Singapurze pracują Polscy biolodzy, inżynierowie, architekci, chemicy , bankowcy i informatycy. I mają jedną wspf3lną cechę wszyscy są dobrzy w tym co robią.

Skomentuj Ziuta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój mail nigdy nie zostanie udostępniony osobom trzecim. Wymagane pola są zaznaczone.