Z Czemala wyjechałem o 10.30 i po godzinie byłem w Ust-Siemie. Niestety, po poprzednim słonecznym dniu nie pozostał ślad i niebo szczelnie zakrywały chmury z których od czasu do czasu sączyła się mżawka. Z tej krótkiej przejażdżki w mojej pamięci utknął jeden osobliwy obraz – osioł w pomarańczowej czapce, skubiący trawę przy drodze. Osioł w czapce, dobre sobie.
Moim kolejnym dużym przystankiem miała być najwyższa góra Ałtaju – Biełucha, wznosząca swój ośnieżony szczyt na wysokość ponad 4500 metrów. Nie łudziłem się, że dotrę tam w ciągu jednego dnia, ale jakiś plan i punkt zaczepienia były, co w zupełności mi wystarczyło.…